Supermarkety są dla złodziei prawdziwym rajem. Ubierają się w nich, jedzą, ogrzewają, a nawet śpią. Wyglądają jak zwykli klienci. Przechadzają się między sklepowymi półkami, „częstują się” cukierkami, bułkami, odwijają produkty z opakowań i biorą je na zapas. Okazuje się, że oszuści będą mieli jeszcze łatwiej. Nowelizacja Kodeksu postępowania karnego dotyczy podwyższenia kwoty, od której kradzież będzie traktowana jak przestępstwo.
Co roku w Polsce ze sklepowych półek znika towar o wartości pięciu miliardów złotych. Na urządzenia, które pomogą odstraszyć złodziei, właściciele hipermarketów wydają miliard złotych. Do tego dochodzą usługi firm z zakresu ochrony i monitoring. Eksperci alarmują – liczba kradzieży w sklepach wzrośnie jeszcze bardziej. Z wejściem w życie nowych przepisów, straty w postaci kradzionych towarów wzrosną nawet o 30%. Znowelizowany Kodeks postępowania karnego został zaakceptowany przez Sejm i Senat.
Plagą hipermarketów są złodzieje, którzy jak sami twierdzą nie kradną, ale biorą to co jest na wyciągnięcie ręki. Są głodni więc jedzą, chce się im pić – piją, boli ich głową – biorą tabletkę przeciwbólową. Co ciekawe za tą gościnność nie płacą właściciele hipermarketów, ale konsumenci. Średnio 400 złotych rocznie – tyle zapłaci każda rodzina za straty, które są wkalkulowane w ceny produktów.
Nikt z nas nie lubi, kiedy podczas weekendowych zakupów ochroniarz przygląda się nam jakbyśmy chcieli coś ukraść. W trosce o komfort klientów, właściciele większości sklepów samoobsługowych zrezygnowali z „żywego monitoringu”. Ochroniarze mają prawo stać wyłącznie przy bramkach zlokalizowanych zaraz przy wejściu do sklepu. Okazuje się jednak, że złodzieje i na to mają swój sposób. Po wyłożeniu torebki aluminium system nie zareaguje. Metod na przechytrzenie sprzedawców jest o wiele więcej. Przykładowo złodzieje wkładają drobne, wartościowe produkty do ust.
W elbląskich sklepach zwiększono liczbę przeprowadzanych inwentaryzacji. Zły wynik analizy stanu produktów na składzie, często przyczynia się do zwolnień pracowników. Jak mówi nam Łukasz Szulc – Będąc jeszcze na studiach, zatrudniłem się w sieci Carrefour jako inwentaryzator. Inwentaryzacje zawsze trwają w godzinach nocnych – od 23:00 do 4 nad ranem. Praca polegała na zliczaniu produktów. Byliśmy kontrolowani przez osoby nadzorujące, patrzyli nam ręce czy sami czegoś nie kradniemy. Stawka za jedną noc wynosiła 70 złotych.
Właściciele sklepów mają problem z karaniem złodziei. Jeżeli oszuści ukradną towar za wartość poniżej 250 złotych – i tak im nic nie grozi. Zwykle tłumaczą się, że zapomnieli zapłacić. Złodzieje czekają więc na podpis prezydenta pod nowelizacją ustawy. Będą mogli kraść więcej i to bez żadnej kary.