› bieżące |
ponad rok temu
14.03.2011 Redakcja elblag.net komentarzy 0 ocen 2 / 100% |
A A A |
Jeżeli wpadniemy na herbatkę do domu Margaret Tyler w północno-zachodnim Londynie, na pierwszy rzut oka do wyboru będziemy mieć kilka tysięcy kubków. Biada jednak każdemu, kto spróbuje napić się Earl Greya z któregokolwiek z nich. Pani Tyler jak oka w głowie strzeże bowiem swej kolekcji, uważanej za największy w całym kraju zbiór pamiątek związanych z rodziną królewską.
Ubezpieczona na 40 tysięcy funtów kolekcja liczy ponad 10 tysięcy przedmiotów takich jak kubki, tabliczki, ścierki do naczyń, wazony, statuetki, gazety, fotografie, filmy oraz nakręcane, chodzące figurki. Jest też replika aktu ślubu Karola i Camilli oraz słoik po kajmaku, w którym rzekomo znajduje się włos księżnej Walii, Diany.
Już z zewnątrz widać, że ten położony na spokojnym przedmieściu South Kenton dom nie jest zwyczajny. Po lewej stronie frontowych drzwi wisi osiem portretów, przedstawiających mniej lub bardziej wiernie Królową Matkę, królową Elżbietę (dwa razy), księcia Edynburga, księcia Walii, Dianę, księcia Williama i księcia Harry’ego.
Prawdziwe atrakcje czekają na nas jednak dopiero w środku. Z przedpokoju, który pełni rolę świątyni księcia Edwarda i księżnej Wessex, przechodzimy do salonu, istnego imperium monarszego kiczu: są tu pamiątki związane z koronacją, małżeństwem Karola z Dianą (w tym tabliczka upamiętniająca ich rozwód) i jego ślubem z Camillą (kubki z dwiema datami ceremonii, jako że została ona przesunięta ze względu na pogrzeb Jana Pawła II), oraz rzecz jasna zaręczynami Williama i Kate.
Nieopodal znajduje się „pokój Diany”. Podobnie jak salon wypełniony jest książkami i kubkami, ale można tu zobaczyć także dwa witraże (jeden przedstawia Dianę, a drugi, którego ukończenie zajęło ponad 200 godzin – Pałac Kensington), gobelin z budynkiem szkoły Diany – West Heath, wielki portret księżnej na suficie i dywanik z jej wizerunkiem na podłodze.
Pani Tyler, radosna, sympatyczna 66-letnia babcia, ma poczucie humoru i sporo dystansu do własnej osoby. – To miejsce wygląda jak dom wariatów, wiem o tym – mówi, przekrzykując dźwięk suszarki do włosów (wkrótce ma przyjechać fotograf). – Niektórzy mówią, że mam obsesję, na co zwykle odpowiadam: „A fani piłki nożnej nie mają?”. Największy kłopot jest z odkurzaniem tego wszystkiego.
Swą kolekcję zapoczątkowała 32 lata temu, gdy kupiła na festynie za 2,5 funta szklane naczynie z portretem królowej. Tyler, która przez 20 lat pracowała w Down's Syndrome Association (organizacji charytatywnej pomagającej chorym na zespół Downa), często odwiedzała stoisko w Covent Garden z pamiątkami związanymi z rodziną królewską. Zaręczyny Karola i Diany były doskonałą okazją do wzbogacenia kolekcji, a kiedy dzieci Tyler dorosły i wyprowadziły się, w domu zrobiło się więcej wolnego miejsca. – Moja rodzina bardzo mnie wspiera – zapewnia Tyler – choć czasem żartują, że na ścianach mam więcej zdjęć rodziny królewskiej niż swojej własnej.
Jej starszy syn, Andrew („nazwany oczywiście na cześć księcia Andrzeja”), mieszkający obecnie w Ameryce, namówił już wiele osób na wizytę i nocleg w domowym pensjonacie jego mamy. Bardzo chętnie przyjeżdżają tu także Japończycy.
Kiedy młodszy syn, Mark, rozwoził mleko jako nastolatek, wypatrzył rzadką fotografię Karola i Diany. Wydał na nią 15 funtów – cały swój tygodniowy zarobek. Chociaż większość przedmiotów z kolekcji kupiła sama Tyler, coraz więcej osób oddaje jej własne pamiątki. Na jej progu pojawiają się niezapowiedziane paczki. Pewna kobieta, która po śmierci męża przeprowadziła się do mniejszego mieszkania, przyjechała z przyczepą.
Tyler nigdy jednak niczego nie oddała (wypożyczyła tylko cztery skrzynie z pamiątkami organizatorom wystawy w Pałacu Kensington), nie ma zamiaru niczego sprzedawać („byłabym zrozpaczona i z pewnością zaczęłabym zbierać od nowa”) i nadal kupuje przedmioty wyłącznie osobiście. („Moje dzieci namawiają mnie na kupno komputera, ale wiem, że wtedy całe dnie spędzałabym na eBayu”).
Dzięki temu obsesyjnemu zbieractwu Tyler stała się swego rodzaju gwiazdą. Jej dom odwiedzały ekipy telewizyjne z różnych krajów, od Hongkongu po Niemcy (jedyny przedmiot z jej kolekcji, jaki się potłukł – kieliszek do jajek z wizerunkiem Fergie – zbiła właśnie ekipa z Niemiec). Samej Tyler nie zależy jednak ani na sławie, ani na bogactwie – dla niej liczy się wyłącznie miłość do rodziny królewskiej.
– Ilekroć widzę królową, trudno mi powstrzymać łzy – wyznaje. Pierwszy raz zobaczyła ją jako 10-letnia dziewczynka, gdy młoda monarchini przejeżdżała przez jej wioskę w Herefordshire. – Tak bardzo ją podziwiam. Ona zawsze była z nami. Gdyby cokolwiek złego stało się w tym kraju, wiem, że wszyscy przyszlibyśmy pod Pałac Buckingham.
Jako dorosła osoba Tyler spotkała się z królową trzykrotnie: w Hyde Parku podczas otwarcia Fontanny im. Księżnej Diany; w Harrow, gdzie Elżbieta II odsłaniała tablicę; oraz w Windsorze z okazji jej osiemdziesiątych urodzin – Tyler postanowiła wówczas sprawić jej niespodziankę i przyniosła tort. – Królowa pewnie ma już dość mojego widoku – żartuje.
Wielokrotnie widziała też Królową Matkę, której przynosiła kwiaty pod Clarence House w dniu urodzin („chciałabym mieć taką babcię jak ona”), raz przypadkiem spotkała księcia Andrzeja („niesforny, jak na chłopca przystało”). Księcia Karola („on nie nadaje się do małżeństwa”) poznała na Wystawie Kwiatów w Sandringham, zaś Dianę („mówili, że jestem jej fanką numer jeden”) sześć tygodni przed śmiercią księżnej podczas otwarcia pediatrycznego oddziału miejscowego szpitala. Tyler założyła wówczas kokardę ze zdjęciem Diany. „Pani chyba ma bzika”, skomentowała księżna, kręcąc głową ze śmiechem.
Jak można się domyślić, Tyler jest „zachwycona” zaręczynami księcia Williama z Kate Middleton („to strasznie głupie, że wytykają jej pochodzenie”). Na stole w salonie leży pełno wydanych naprędce biografii młodej pary, egzemplarze magazynu „Tatler” oraz oprawiona broszura Party Pieces, firmy rodziców Middleton.
Tyler cieszy się również, że podwyżka VAT nie objęła królewskich pamiątek. – Królowa pilnie śledzi sytuację i wie, że ludziom jest ciężko. Przerywa i wybucha śmiechem. – Oczywiście, ja bym kupowała te rzeczy tak czy tak.
Tyler bez wątpienia nie jest snobistyczną kolekcjonerką. Ostatnio przeczytała o sklepie w Hoxton, który produkuje tabliczki z napisem: „Dzięki za dodatkowy dzień wolny” i chce zdobyć jedną z nich. Jest również zadowolona, że Pałac zmienił zdanie i pozwolił na wykorzystanie wizerunku młodej pary na ścierkach do naczyń.
Martwi się tylko tym, gdzie pomieści nowe pamiątki, jako że rada odrzuciła jej wniosek o dobudowanie „oranżerii Williama i Kate” („chciałam się przygotować”) do pokoju Diany. – Gdybym wygrała na loterii, od razu poszłabym do sąsiadów z czekiem – mówi.
Co zamierza robić w dniu ślubu? – Chcę być tak blisko katedry, jak się da – zapowiada. – Jestem już trochę za stara, żeby obozować przez całą noc, ale chyba będę musiała.
Zważywszy, że według szacunków sprzedaż pamiątek związanych z królewskim weselem ma przynieść 44 miliony funtów, a lwią część tej sumy prawdopodobnie wyda Tyler, czy ktoś nie powinien zarezerwować dla niej miejsca? Przynajmniej wszyscy wiedzą już, gdzie 30 kwietnia zanieść swoje niechciane ścierki do naczyń z Williamem i Kate.
źródłó: www.wnetrza.onet.pl
Iain Hollingshead / The Daily Telegraph
Komentarze
(0)
Multiplatforma internetowa elblag.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane (regulamin). |
bądź pierwszy! |
Warmia i Mazury regionem zjednoczonej Europy Projekt współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007-2013. |