fot. archiwum elblag.net
Według danych, które zawiera ranking Zrównoważonego Rozwoju Jednostek Samorządu Terytorialnego, w 2015 roku tylko 867 gmin w Polsce osiągnęło "dodatnie saldo migracji", czyli "z polskiego na polski" - więcej osób do danej miejscowości napłynęło, aniżeli z niej ubyło. Reszta miejscowości, czyli ponad 1,5 tysiąca, z roku na rok coraz bardziej się wyludnia i dane migracyjne wskazują, że ten proces jest nie do powstrzymania. Elbląg w tym rankigu znalazł się "nad kreską" z migracyjnym saldem (na 1000 mieszkańców) wynoszącym 4,84, co daje naszemu miastu 272 pozycję w Polsce wśród wszystkich gmin.
Jest bardzo wiele czynników, które wpływają na to, że wybieramy dane miejsce do osiedlenia. Z danych rankingu Zrównoważonego Rozwoju można wywnioskować, że wysokie dodatnie saldo migracji, które określa przyrost ludności na pewnym określonym obszarze przestrzennym, występuje głównie "w gminach znajdujących się w zasięgu oddziaływania aglomeracyjnego dużych miast". Duże miasta to duży kłopot, a małe być może jeszcze większy, dlatego preferowaną opcją jest właśnie osiedlanie się w miejscowościach o średniej ilości mieszkańców, ale w sąsiedztwie dużo bardziej rozwiniętych aglomeracji.
Elbląg wydaje się modelowym przykładem zastosowania tej teorii w praktyce. Około 70 kilometrów dzielących nasze miasto od Gdańska, Sopotu oraz Gdyni czyni z Elbląga kierunek interesujący. Średni czas dojazdu do trójmiejskich aglomeracji wynosi 60 minut, a w perspektywnie budowy dwóch pasów drogi ekspresowej numer "7" na odcinku Koszwały - Kazimierzowo k. Elbląga, wydaje się, że z czasem stanie kierunkiem docelowym dla znacznie większej liczby osób. Trasa ma być oddana do użytku w październiku 2018 roku i dopiero wtedy może nastąpić znacznie większy napływ nowych mieszkańców Elbląga. Już teraz mówi się o naszym mieście jako "trójmiejskiej sypialni".
- Mamy obecnie do czynienia z typowym dla krajów rozwiniętych procesem rozlewania się miast, które zmieniają swój zasięg terytorialny i funkcję. W tym samym czasie, w którym część ludzi, zwłaszcza tych lepiej sytuowanych, poszukuje dla siebie miejsca poza centrum miast, te centra wydają się bardzo zachęcające dla innych osób – tłumaczył dla portalu samorządowego Polskiej Agencji Prasowej dr hab. Paweł Kaczmarczyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Elbląg w rankingu "migracyjnym" zajął "dopiero" 272. miejsce, ale i tak znalazł się wysoko, bo saldo migracji liczono dla 2478 miejsc. Napływ ludności na 1000 mieszkańców w przypadku Elbląga wynosi 20,97, natomiast odpływ ludności na 1000 mieszkańców -16,13. To oznacza, że saldo migracji jest dodatnie i wynosi 4,84.
Największe saldo migracji mają wielkopolskie Komorniki, bo aż 36,52. Dalej uplasowało się również wielkopolskie Dopniewo, Czernica (dolnośląskie), Stawiguda (warmińsko-mazurskie), Kosakowo (pomorskie), Siechnice (dolnośląskie), Pruszcz Gdański (pomorskie), Rokietnica (wielkopolskie), Kleszczewo (wielkopolskie) oraz Kleszczów (łódzkie). Tutaj notuje się największy napływ ludności.
Na samym końcu rankingu znalazła się gmina Wyryki (lubelskie), której saldo wyniosło -15,90 na 1000 mieszkańców. Nieco wyżej, choć nadal bardzo nisko uplasowały się: Mikołajki Pomorskie, Łęknica (lubuskie), Dzierzgowo (mazowieckie), Hel (pomorskie), Ińsko (zach.-pomorskie), Pieniężno (warmińsko-mazurskie), Radziłów (podlaskie), Wymiarki (lubuskie) oraz Łęczna (lubelskie).
Pełne zestawienie można znaleźć tutaj.