Dumping cenowy, bankructwo spółki komunalnej, przejęcie jej majątku za grosze, a na końcu zmowa cenowa i podwyżka opłat za śmieci. Brzmi to jak czarny scenariusz z kryminału, prawda? Niestety jest on bardzo realny, a obserwując co dzieje się w Elblągu i innych miastach można napisać takich jeszcze więcej. Najgorsze jest to, że w wielu przypadkach są samospełniającym się proroctwem.
Na mapie Polski znajdziemy wiele zaradnych gmin i ich włodarzy, którzy walczą o dobro mieszkańców. Z podziwem możemy patrzeć na wygłaszane bez skrępowania opinie, które obnażają ustawę śmieciową. I tak, zdaniem Henryka Wróbla, wójta gminy Dobrzeń Wielki, ustawa została sprzedana.
- Uważam do dzisiaj i nie zmienię zdania, że tę ustawę sprzedano. Wiele gminnych spółek zlikwidowano. Nie wiem, komu na tym zależało. Ja wiem, ile śmieci moi mieszkańcy wytwarzają. Wiem, ile tego jest wywożone i wiem, że moja własna spółka mnie nie oszuka – podkreśla Wróbel w wypowiedzi dla Radio Opole.
Co ciekawe, władze Dobrzenia Wielkiego nie ogłosiły i nie mają zamiaru ogłaszać przetargu na wywóz odpadów komunalnych, stosując cały czas model „in-house”. W ten sposób wspierają gminną spółkę komunalną, która wywozem śmieci zajmuje się od wielu lat. Jednak działanie władz nie jest dobrze odbierane. W ramach kontroli Regionalnej Izby Obrachunkowej, kontrolerzy planowali przyjrzeć się prowadzonej przez samorząd polityce śmieciowej. Zdaniem prawników gminy, włodarze nie mają podstaw do obaw, a wywozem śmieci może zajmować się gminna spółka.
Podobnego zdania był już kilka lat temu Robert Perkowski, burmistrz podwarszawskich Ząbek, który nie ukrywał, że forma przetargowa pomimo wielu zalet może być „dumpingowana”. Jak wygląda taki scenariusz? Po przetargu w danej gminie, okazuje się, że wygrał międzynarodowy „koncern śmieciowy”, a samorządowa spółka przegrała. Po utracie zlecenia zaczyna generować ogromne obciążenia finansowe, a w rezultacie straty. Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem (Kodeks Spółek Handlowych) prezes samorządowej spółki będzie zmuszony do ogłoszenia upadłości.
W takiej sytuacji zagraniczny, bądź pozamiejscowy „koncern śmieciowy” może kupić za niewielkie pieniądze majątek samorządowej spółki śmieciowej. Taki podwójny interes. W takiej sytuacji okazuje się, że dunmpingowa działalność przynosi zyski: tańsze pozyskanie infrastruktury, przejęcie części bądź całego rynku, a ostatecznie dyktowanie ceny.
Ostatni, najświeższy komentarz pochodzi od posła Piotra Polaka, którego zdaniem samorządy są postawione w sytuacji dyktatu cenowego firm śmieciowych.
- Wzrost tych cen jest bardzo wysoki i rok do roku zwiększa się nawet o 50 proc. Co gorsza, jak informują samorządowcy, istnieje podejrzenie o zmowę firm realizujących te usługi poprzez podzielenie „śmieciowego rynku" pomiędzy siebie i nie uczestniczenie w ogłaszanych przetargach, jako konkurencji - podkreśla Polak.
Jego zdaniem w ten sposób samorządy, pomimo unieważniania takich przetargów i rozpisania kolejnych, są postawione w sytuacji dyktatu cenowego i przyjmują ofertę cenową takiej „bezkonkurencyjnej” firmy. W końcowym efekcie wzrost cen przenoszony jest na mieszkańców gmin, co wzbudza wiele emocji, nieporozumień i społecznego niezadowolenia.
Czytając wiele ocen i analizując te czarne scenariusze należy odnieść się do Elbląga. Jak wynika z informacji o złożonych ofertach przetargu, Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania w Elblągu zaproponowało jednej z najwyższych cen, zajmując ostatnie miejsca. Oczywiście obecnie trwają prace komisji przetargowej, więc ostatecznego rozstrzygnięcia postępowania jeszcze nie ma.
Zastanawiająca jest w tym momencie historia MPO, a konkretnie kilku ostatnich lat. Najpierw elbląska spółka wygrała w Pasłęku przetarg za 25 proc. szacowanej kwoty podanej przez gminę (1.936.876,89 zł), a teraz przegrała podając tak wysokie ceny, że nie była w stanie konkurować z innymi. Odnośnie Pasłęka, warto jeszcze dodać, że kolejna oferta po MPO opiewała na kwotę ponad 1 miliona zł.
I tak na chwilę obecną wygląda (zgodnie ze złożonymi ofertami), że wywozem odpadów komunalnych zajmie się w większości firma Koma z Ełku. Opłaca się? Najwyraźniej tak, skoro swoimi ofertami przebiła nawet elbląskiego Cleanera (stosunek 3 do 2).
Czy obecnie, kiedy MPO chyli się ku upadkowi, znajdzie się zainteresowany inwestor, aby przejąć to, co pozostanie po miejskiej spółce, czy może wręcz przeciwnie – problem „rozejdzie się po kościach”? Ostatnie wydarzenia nie wróżą nic dobrego dla MPO, a scenariusz chylenia się ku upadkowi jest bardzo podobny do przytoczonych wyżej, m.in. przez Roberta Perkowskiego.
Parlamentarzyści, jak i rząd byli albo nieświadomi jakie niekorzystną „ustawę śmieciową” akceptują, albo wręcz przeciwnie... I jak tu nie użyć znanego powiedzenia "mądry Polak po szkodzie"?